sobota, 14 maja 2016

Na Podlasiu.

Mimo, że na Podlasiu byłem pierwszy raz 3 lata temu, od razu zakochałem się w tym regionie Polski. Nietknięta przez cywilizację i przemysł przyroda, tradycyjne i malownicze wsie oraz ludzie: katolicy, prawosławni i Tatarzy żyjący w zgodzie – urzekło mnie to od początku. Razem ze znajomymi postanowiliśmy razem wybrać się ponownie, by naocznie przekonać się, że nie są to tylko puste słowa.

Wyjechaliśmy w czwartek wcześnie rano i już o 13 byliśmy w pierwszym punkcie naszej podróży.Twierdza Osowiec to jedna z większych budowli militarnych w całym zaborze rosyjskim. Kolejnym przystankiem była Góra Strękowa, gdzie we wrześniu 1939 mjr Władysław Raginis wraz z ok. 400 żołnierzami bronili swoich pozycji przeciw 42 tysięcznej armii Guderiana w bitwie pod Wizną. Ostatnim punktem przed noclegiem w Białymstoku był Tykocin z malowniczo położonym rynkiem, synagogą oraz kościołem, znanym z wielu filmowych produkcji. 


W kolejnym dniu zaplanowaliśmy zwiedzanie pięknego Monasteru (klasztor prawosławny) w Supraślu, Sokółki oraz meczetu i Mizaru (cmentarz tatarski) w Kruszynianach, gdzie Jamil (przewodnik) opowiedział o kulturze tatarskiej oraz jak splotły się losy tatarskie i polskie.

Kolejny dzień, a w zasadzie wyprawa, miał być głównym punktem naszego wyjazdu. Tym punktem miało być przejście szlaku Barwik – Gugny w Biebrzańskim Parku Narodowym. Rano o 5:00 szybka ogarka, jajeczniczka i już o 5:30 wyjeżdżamy w dwie fury do miejscowości Dobarz, gdzie rozpoczynamy naszą wędrówkę. Po drodze spotykamy królową biebrzańskich bagien, uroczą klępę, która jak gdyby nigdy nic zajadała sobie śniadanko 15 metrów od drogi. Tym przepięknym akcentem, podjarani ruszamy na szlak. 

Początek  nie zapowiadał niczego szczególnego: zwykłe dróżki leśne, potem lekko podmokłe tereny – zwyczajny szlak na równinie. Po przejściu ok. 4 km krajobraz zaczął się powoli zmieniać. Naszym oczom ukazały się piękne, zielone łąki porośnięte trawą i trzcinami z małymi krzewami. Wszędzie słychać było cudowne śpiewy ptaków, a droga stawała się coraz bardziej grząska. W końcu, kiedy jeden z naszych ziomków wpadł po łydki w błoto, stwierdziliśmy, że warto zdjąć treki i resztę trasy przejść na boso.  Pomysł ten okazał się strzałem w dziesiątkę: prawie 60% trasy prowadziła przez piękne rozlewiska, a ich głębokość dochodziła czasem do kolan. Przepiękne uroczyska poprzeplatane bagnami, a wśród nich dzikie gęsi, błotniaki stawowe oraz czaple rekompensowały nam ból wbijającej się trzciny w stopy. Po około 5 godzinach wyprawy docieramy do punktu widokowego, z którego rozpościera się wspaniały widok na południową część rozlewisk Biebrzy. Tym akcentem kończymy naszą wyprawę, a resztę dnia spędzamy na zwiedzaniu Białegostoku. 


Jeszcze raz wielkie dzięki dla kumpli z Whitestoku, a na Podlasie na pewno jeszcze wrócimy. ;) 















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz