Mimo,
że na Podlasiu byłem pierwszy raz 3 lata temu, od razu zakochałem się w tym
regionie Polski. Nietknięta przez cywilizację i przemysł przyroda, tradycyjne i
malownicze wsie oraz ludzie: katolicy, prawosławni i Tatarzy żyjący w zgodzie –
urzekło mnie to od początku. Razem ze znajomymi postanowiliśmy razem wybrać się
ponownie, by naocznie przekonać się, że nie są to tylko puste słowa.
Wyjechaliśmy w czwartek wcześnie
rano i już o 13 byliśmy w pierwszym punkcie naszej podróży.Twierdza Osowiec to
jedna z większych budowli militarnych w całym zaborze rosyjskim. Kolejnym
przystankiem była Góra Strękowa, gdzie we wrześniu 1939 mjr Władysław Raginis
wraz z ok. 400 żołnierzami bronili swoich pozycji przeciw 42 tysięcznej armii
Guderiana w bitwie pod Wizną. Ostatnim punktem przed noclegiem w Białymstoku
był Tykocin z malowniczo położonym rynkiem, synagogą oraz kościołem, znanym z
wielu filmowych produkcji.
W kolejnym dniu zaplanowaliśmy
zwiedzanie pięknego Monasteru (klasztor prawosławny) w Supraślu, Sokółki oraz
meczetu i Mizaru (cmentarz tatarski) w Kruszynianach, gdzie Jamil (przewodnik)
opowiedział o kulturze tatarskiej oraz jak splotły się losy tatarskie i
polskie.
Kolejny dzień, a w zasadzie wyprawa,
miał być głównym punktem naszego wyjazdu. Tym punktem miało być przejście
szlaku Barwik – Gugny w Biebrzańskim Parku Narodowym. Rano o 5:00 szybka
ogarka, jajeczniczka i już o 5:30 wyjeżdżamy w dwie fury do miejscowości
Dobarz, gdzie rozpoczynamy naszą wędrówkę. Po drodze spotykamy królową
biebrzańskich bagien, uroczą klępę, która jak gdyby nigdy nic zajadała sobie
śniadanko 15 metrów od drogi. Tym przepięknym akcentem, podjarani ruszamy na
szlak.
Początek nie zapowiadał
niczego szczególnego: zwykłe dróżki leśne, potem lekko podmokłe tereny –
zwyczajny szlak na równinie. Po przejściu ok. 4 km krajobraz zaczął się powoli
zmieniać. Naszym oczom ukazały się piękne, zielone łąki porośnięte trawą i
trzcinami z małymi krzewami. Wszędzie słychać było cudowne śpiewy ptaków, a
droga stawała się coraz bardziej grząska. W końcu, kiedy jeden z naszych
ziomków wpadł po łydki w błoto, stwierdziliśmy, że warto zdjąć treki i resztę
trasy przejść na boso. Pomysł ten okazał się strzałem w dziesiątkę:
prawie 60% trasy prowadziła przez piękne rozlewiska, a ich głębokość dochodziła
czasem do kolan. Przepiękne uroczyska poprzeplatane bagnami, a wśród nich
dzikie gęsi, błotniaki stawowe oraz czaple rekompensowały nam ból wbijającej
się trzciny w stopy. Po około 5 godzinach wyprawy docieramy do punktu
widokowego, z którego rozpościera się wspaniały widok na południową część
rozlewisk Biebrzy. Tym akcentem kończymy naszą wyprawę, a resztę dnia spędzamy
na zwiedzaniu Białegostoku.
Jeszcze raz wielkie dzięki dla
kumpli z Whitestoku, a na Podlasie na pewno jeszcze wrócimy. ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz