poniedziałek, 5 września 2016

Koza w Tatrach



„To dawaj jakiś tekścik na Projekt Wypad!” - Napisał do mnie D. W sumie czemu nie... Jako że trafił się wypad typowo turystyczny, który z survivalem nie miał mieć za wiele wspólnego, postanowiłem naskrobać coś gościnnie na Projekt Wypad. 


Najwyższe z polskich gór już od dawna mnie wołały do siebie. Są piękne, a zarazem budzą respekt. „Z szacunkiem do gór” słyszałem wielokrotnie. Pogoda zmienia się tam w ciągu paru minut. To idealne warunki na sprawdzenie siebie pod względem fizycznym, jak i okazja na próbę charakteru. Poza tym – widoki. Jak się okazało w trakcie eskapady – czym wyżej, tym piękniej.

W taki teren nie idzie się z ludźmi nieznajomymi. Konieczne jest zaufanie, asekuracja, wsparcie. W górach może zdarzyć się tysiąc nieprzewidzianych sytuacji. W tym roku udało się zorganizować w małej grupie trzech osób (chłopaków znam jeszcze z liceum) na zdobycie paru szczytów. 

Okazją na wypad był lekko przedłużony weekend w okolicach piętnastego sierpnia + 2 dni wolnego. Jako bazę wypadową wybraliśmy małą mieścinę (dzielnicę) pod Zakopanem - Cyrhlę. Nie pojechaliśmy tam, żeby zwiedzać Krupówki. Czym dalej od zgiełku, tym lepiej. Bliskość szlaków była dodatkowym atutem tej lokalizacji.

12 sierpnia – dzień 1
Lądujemy wcześnie rano w Zakopanem. Stamtąd dostajemy się do Cyrhli busem. Pomimo całonocnej podróży pociągiem, bierzemy prysznic i ruszamy w trasę rozruchową. Kiry -> Dolina Kościeliska -> Jaskinie Mroźna i Mylna -> Hala Ornak -> Ornak (szczyt) 


Do hali jest to malownicza trasa typowo spacerowa. Spotkać można całe rodziny z wózkami i starsze osoby. Wyjątkiem jest jaskinia Mylna, gdzie konieczne jest użycie latarek czołowych i rękawic, a momentami trzeba się czołgać. Ubawiłem się jak dziecko :) Podejście na sam szczyt Ornak jest dość strome, ale widoki (jak w całych Tatrach) rekompensują wysiłek.

13 sierpnia – dzień 2
Tego dnia początkowo w planach mieliśmy Rysy. Jednakże komunikaty TOPR informowały o możliwych oblodzeniach powyżej 2000m. Postanowiliśmy przesunąć ten cel o jeden dzień. Start o 8 rano. Plan ambitny – Cyrhla -> Murowaniec -> Kasprowy ->  Czerwone Wierchy -> Kiry. 


Dzięki wyspaniu zregenerowaliśmy siły, co pozwala nam odcinkami truchtać. „Czy Wy, jak widzicie przeszkodę, to musicie pod nią wbiec!?” – pyta jeden z kolegów. Co poradzę, taki charakter :) Jednakże wyraźnie czuć różnicę między biegiem na nizinie, a tym po wysokich górach. Całkowicie inna bajka i płuca szybko domagają się dodatkowego tlenu. Udaje się nam 25-kilometrową trasę zrobić w 8h 45min. 

14 sierpnia – dzień 3
Rysy! Najwyższy z polskich szczytów. Nie ma czasu na zakwasy. Palenica -> Morskie Oko -> Czarny Staw -> Rysy -> Zejście na słowacką stronę.


Ruszamy pierwszym możliwym busem do Palenicy, a stamtąd szybkim tempem w kierunku Morskiego Oka. Przez łatwość tej trasy jest ona strasznie oblegana. Przetacza się nią multum turystów typu „Jastarnia”. Na szczęście 8 kilometrów spaceru stanowi dla nich limit i swoją przygodę z górami kończą przed Czarnym Stawem. A za Czarnym Stawem zaczyna się zabawa. Strome podejście, a na późniejszym etapie łańcuchy to jest to, na co czekaliśmy. Niebywała radość i napawanie się widokami gdy po 5 godzinach wchodzimy na szczyt. Parę zdjęć, filmików, rozmów z innymi turystami i schodzimy na dół. Zejście przeciąga się w nieskończoność, co odbija się na kolanach. A może trzeba było zbiec…? ;) 

15 sierpnia – 4 dzień
Prognoza pogody i komunikaty TOPR zmusiły nas do zweryfikowania planu na ten dzień. Zapowiadane były burze na czas, gdy byśmy byli u góry. Dlatego postanowiliśmy odpuścić jeden ze szczytów – Świnicę. Plan to – Cyrhla -> Murowaniec -> Zawrat -> Dolina Pięciu Stawów -> Wodogrzmoty Mickiewicza -> Cyrhla.


Obolałe kostki, kolana, biodra… to nic. Takie błahostki nie demotywują nas do wczesnego ruszenia w trasę (ku chwale Wojska Polskiego ;) ). Zawrat jest niższym szczytem od Rys, ale trasa na niego jest trudniejsza. Momentami wymagała przełamania się. Nie było innego wyjścia jak zaufać łańcuchom. Pogoda i krajobraz robiły tego dnia istnie blackmetalowy klimat. To przeraża… to zachwyca… :) Niestety zapowiadanej burzy nie było, przez co odpuszczenie Świnicy wywołuje w nas mały niedosyt.

15 sierpnia – 5 dzień
Dzień Janusza :) Krupówki -> Gubałówka. Pod wieczór powrót do domu. Następnym razem biorę kuszetkę. 15h w zatłoczonym pociągu na siedząco, to żadna przyjemność.

Przemyślenia
Tatry są niebezpieczne. Łatwo o upadek, o kontuzję. Należy podchodzić do gór z szacunkiem, pamiętać o tym jak zmienna potrafi tam być pogoda.
Tatry uzależniają. Gdy zejdzie się na dół, chce być się tam z powrotem. Chce się wejść wyżej, pokonać trudniejszą trasę. Będąc tam, co noc budziłem się w nocy między 12, a 1. Myślałem o górach, analizowałem miniony dzień, planowałem następny.
Tatry są piękne. Niepowtarzalne ekspozycje i otwarta przestrzeń.
W Tatrach (powyżej pewnej wysokości) dzieje się coś „dziwnego”. Obcy ludzie się do siebie uśmiechają, mówią sobie „dzień dobry”, „cześć”, „powodzenia”. Prowadzą życzliwe rozmowy, służą radą i oferują pomoc. Tego tak bardzo brakuje na co dzień w mieście.

Plany?
Wrócić tam w przyszłym roku! Wędrować od schroniska do schroniska. Zdobyć Świnicę oraz Orlą Perć.








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz