Jak ciekawie spędzić Nowy Rok? Większość ludzi baluje w sylwestrowe noce, a następnie pierwszy dzień roku przesypia na kacu. Mnie takie rozrywki nieszczególnie pociągają, a właściwie to odpychają. Upadlanie się alkoholem i marnowanie całego kolejnego dnia na odtruwanie organizmu już dawno mi się znudziło. Znalazłem sobie ciekawsze i na pewno zdrowsze sposoby spędzania wolnego czasu. A przecież pierwszy dzień roku jest ustawowo wolny.
Spakowałem więc plecak i ruszyłem w Beskidy. Plan miałem skromny i jednodniowy: byle wyjść z domu choć trochę się poruszać. W skrytości ducha liczyłem na okazję wypróbowania niedawno zakupionych raków zimowych. Pogoda mocno temu nie sprzyjała, postanowiłem więc udać się gdzieś, gdzie na pewno będzie śnieg, czyli na stok narciarski. Idealnym wyborem wydawała się Czantoria, więc tam ruszyłem. Już na samym początku szlaku okazało się, że nawet tam ze śniegiem nie będzie najlepiej. Kilka połaci znalazłem i przynajmniej tam mogłem sobie wypróbować zakup. Niestety większość trasy w górę przeszedłem po odsłoniętej, choć trochę podmarzniętej ziemi, na której siłą rzeczy raki były absolutnie nieprzydatne. Po drodze do wyciągu narciarskiego nie miałem żadnego towarzystwa, szlak był pusty i tylko dla mnie. Bardo mi to odpowiadało.
Trochę więcej ludzi pojawiło się po minięciu Małej Czantorii, kilkoro turystów oszczędziło sobie wysiłku wjeżdżając wyciągiem na szczyt i dopiero stamtąd rozpoczęło wędrówkę. Nadal nie były to tłumy. Ciesząc się ładną pogodą i sporą widocznością wędrowałem sobie powoli w kierunku Wielkiej Czantorii.
Ze szczytu postanowiłem zejść zielonym Szlakiem Rycerskim nawiązującym swoją nazwą do legendy o rycerzach śpiących w złotej komnacie gdzieś w sercu góry i oczekujących na sygnał by przebudzić się i ruszyć do walki za ojczyznę. Schodzenie było jeszcze bardziej rekreacyjne niż wchodzenie, Zatrzymywałem się jedynie kilkakrotnie przy miniwodospadzikach i tamach, żeby zrobić kilka zdjęć soplom lodu. Twory równie interesujące co efemeryczne stanowiły bardzo wdzięczny temat do fotografii marko.
Cała wyprawa zajęła mi ledwo kilka godzin spędzonych na świeżym powietrzu i z dala od smrodu spalin i warkotu silników samochodowych. Poza tym była to swego rodzaju inauguracja kolejnego roku, który tak jak i poprzednie zamierzam spędzić na szlakach Polski i nie tylko.
Spakowałem więc plecak i ruszyłem w Beskidy. Plan miałem skromny i jednodniowy: byle wyjść z domu choć trochę się poruszać. W skrytości ducha liczyłem na okazję wypróbowania niedawno zakupionych raków zimowych. Pogoda mocno temu nie sprzyjała, postanowiłem więc udać się gdzieś, gdzie na pewno będzie śnieg, czyli na stok narciarski. Idealnym wyborem wydawała się Czantoria, więc tam ruszyłem. Już na samym początku szlaku okazało się, że nawet tam ze śniegiem nie będzie najlepiej. Kilka połaci znalazłem i przynajmniej tam mogłem sobie wypróbować zakup. Niestety większość trasy w górę przeszedłem po odsłoniętej, choć trochę podmarzniętej ziemi, na której siłą rzeczy raki były absolutnie nieprzydatne. Po drodze do wyciągu narciarskiego nie miałem żadnego towarzystwa, szlak był pusty i tylko dla mnie. Bardo mi to odpowiadało.
Ze szczytu postanowiłem zejść zielonym Szlakiem Rycerskim nawiązującym swoją nazwą do legendy o rycerzach śpiących w złotej komnacie gdzieś w sercu góry i oczekujących na sygnał by przebudzić się i ruszyć do walki za ojczyznę. Schodzenie było jeszcze bardziej rekreacyjne niż wchodzenie, Zatrzymywałem się jedynie kilkakrotnie przy miniwodospadzikach i tamach, żeby zrobić kilka zdjęć soplom lodu. Twory równie interesujące co efemeryczne stanowiły bardzo wdzięczny temat do fotografii marko.
Cała wyprawa zajęła mi ledwo kilka godzin spędzonych na świeżym powietrzu i z dala od smrodu spalin i warkotu silników samochodowych. Poza tym była to swego rodzaju inauguracja kolejnego roku, który tak jak i poprzednie zamierzam spędzić na szlakach Polski i nie tylko.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz