Dla ujrzenia czegoś zapierającego dech w piersiach nie zawsze trzeba pakować plecak i wychodzić na weekend do lasu, szczególnie gdy czas nie pozwala nam na wyjazd. Czasem w najbliższym otoczeniu też można znaleźć coś interesującego, wystarczy tylko wyjść z domu i dobrze poszukać. Tak też postanowiliśmy w ten mroźny warszawski piątek – zamiast grzać się przed tv wyruszyliśmy zobaczyć opuszczoną gazownię na Woli. O miejscu tym wiedzieliśmy, oprócz tego gdzie jest, to co przeczytaliśmy w internecie: "dwie rotundy z czerwonej cegły zbudowano w latach 1886-88...
...służyły one jako zbiorniki gazu produkowanego w Gazowni Warszawskiej. Wewnątrz mieściły się metalowe zbiorniki, ale zniszczono je w latach 70. Mieściły one tysiące metrów sześciennych gazu. W czasie wojny pociski artyleryjskie trafiły w zbiorniki, ale nie nastąpił wybuch - gaz zapalił się tworząc jeden ogromny płomień. Po zniszczeniach w 1939 roku zostały one odbudowane i oddane do użytku w 1945 roku. Produkcję gazu zakończono w 1978 roku.
Od tego momentu zbiorniki stoją puste niczym współczesne kolosea” - tyle jeżeli chodzi kwestie informacyjno - historyczne oraz wiele epitetów o tym, jak bardzo jest tam pięknie i jak bardzo warto tam pójść.
Postanowiliśmy sprawdzić czy naprawdę warto odwiedzić to opuszczone miejsce. Trafić było bardzo łatwo, budynki widać z daleka. Teren jest ogrodzony, co kawałek wiszą tabliczki "WSTĘP WZBRONIONY, TEREN NIEBEZPIECZNY", ale mimo szeregu ostrzeżeń w ogrodzeniu zieje wielka wyrwa, dzięki której nie trzeba było nawet przeskakiwać przez ogrodzenie, żeby dostać się do środka.
Podobno na terenie znajduję się ochrona – my jednak jej nie spotkaliśmy. Po świeżych śladach na śniegu widać było, że nie jesteśmy jedynymi odwiedzającymi czyli faktycznie miejsce zrobiło się „modne”. Budynki naprawdę robią wrażenie, przede wszystkim wielkością, ale również tym w jak dobrym stanie się ostały mimo tego, że od lat stoją i niszczeją. Pierwszy budynek zachwyca nas swoją przestrzenią i ogólnie fascynuje, ale to dopiero początek.
W drugim w cieplejsze dni znajduje się woda – teraz jest lodowisko. Niestety nie jest dane nam zobaczyć odbicie słońca wpadające przez szpary w suficie w znajdującym się lodowisku. Jednak przykryte śniegiem też ma w sobie pewien urok. W około całej konstrukcji są deski , a na dach wiodą schody – deski są jednak raczej spróchniałe a śmiałków, którzy wdrapują się po schodach (które zapewne mają więcej lat niż wspomniani) – podziwiam. Gazownia robi naprawdę wspaniałe wrażenie a opinie przeczytane w Internecie nie są ani trochę na wyrost – teraz pozostaje tylko wrócić na wiosnę, gdy lód stopnieje, a ciepłe promienie będą odbijać się od tafli wody tworząc wspaniały efekt Koloseum.
*(garstka zdjęć, niestety robionych telefonem – zresztą nieważne czym by nie były robione i tak nie oddadzą tego jak naprawdę gazownia wygląda, pozostaje tylko udać się samemu).
*(garstka zdjęć, niestety robionych telefonem – zresztą nieważne czym by nie były robione i tak nie oddadzą tego jak naprawdę gazownia wygląda, pozostaje tylko udać się samemu).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz