piątek, 28 października 2016

Bieszczady jesienią.

Podobno Bieszczady jesienią są najpiękniejsze. Podobno… Dlatego postanowiłem sprawdzić tę plotkę na własne oczy – ale od początku.

Na początku października obroniłem magistra inżyniera i zamiast chlać na umór z tej okazji, jak to mają w zwyczaju niektórzy, wolałem inaczej spędzić czas. Razem z bracholem postanowiliśmy wybrać się w najdalsze krańce Polski. Podróż z Poznania 16h… Wyjeżdżamy około 23 i około 15, po przesiadkach z pociągu na busa w Rzeszowie i Krośnie, wyruszamy z miejscowości Smerek na szczyt o tej samej nazwie. Mgła masakryczna, widoczność może na 200m, im wyżej tym większe mleko i na szczycie widoczność spadła do około 30m. W dolinie wilgotno, jednak wchodząc na szczyt czujemy coraz chłodniejsze powietrze. Wchodzimy na szczyt: ku naszym oczom pojawia się oszronione pole wraz z oblodzonym krzyżem – to chyba znak, że zdobyliśmy pierwszy szczyt naszej wyprawy. Im dalej tym trudniej: oblodzone skały, śnieg do łydek, 0 widoczności: zamiast podziwiać widoki Połoniny Wetlińskiej chcieliśmy tylko jak najszybciej dostać się do Chatki Puchatka (schronisko). Mimo trudnych warunków dotarliśmy do celu idealnie jak się ściemniło. Szybka ogarka, kolacja i do spania.

wtorek, 4 października 2016

Cēsis - z wizytą na zamku kawalerów mieczowych.

Miał być Belgrad, później Skopje, Sofia, wreszcie po wielu perturbacjach celem wypadu na przedłużony ostatni weekend września stała się Ryga. Ta krótka notka nie będzie jednak o stolicy Łotwy, która choć piękna i warta uwagi, nie jest niczym niezwykłym jeśli chodzi o podróże, a o starym mieście znajdującym się o dwie godziny drogi od niej, w stronę granicy z Estonią (nota bene za kolejne dwie czeka już wspomniana granica), w którym znajdują się całkiem nieźle zachowane ruiny zamku zakonu kawalerów mieczowych.