czwartek, 2 lipca 2015

Ścieżki Podlasia w obiektywie elementu aspołecznego cz. II


Praca, dom, praca, dom, praca... - Ciągłość takiego trybu funkcjonowania nie jest możliwa, gdy się ma "wilczą" duszę, która pragnie dziczy. Czasem trzeba wziąć urlop od tego całego natłoku obowiązków i zamiast marnować młodość, trzeba z niej korzystać. Pobudkę o 5 rano zapewnia wschód słońca i już wiem, że zaraz złapię za telefon, by oznajmić kierownikowi wiadomość: "dziś mnie w pracy nie ma". Szybkie śniadanie popite yerba mate i spakowany plecak - to zupełnie wystarczy, by ruszyć dupę w podlaskie lasy. Tym razem kurs na okolice Choroszczy.

Tamtejsze tereny kryją wiele ciemnych kart historii, w choroszczańskim lesie rozstrzeliwano Polaków podczas II Wojny Światowej, według okolicznych mieszkańców są tam zbiorowe mogiły, które w żaden sposób nie zostały "oznaczone", miejsca pozostawione bez jakiegokolwiek upamiętnienia. Mieszkańcy pobliskich wsi po wojnie sami postanowili zadbać o pamięć rozstrzelanych za fakt bycia Polakiem sąsiadów. Spontanicznie zaczęto przybijać do drzew znajdujących się w pobliżu mogił krzyże, medaliki, obrazki z wizerunkami Świętych, różańce. Niesamowite wrażenie robi spacer zapomnianą leśną ścieżką, gdy nagle na rozstaju dróg wyłania się obraz drzewa praktycznie całkowicie pokrytego dewocjonaliami, kreuje to bardzo osobliwy charakter tego miejsca. Takich "pomników" w lesie jest kilka, mi się udało znaleźć jeden.


Takie wędrówki to prócz doskonałej lekcji historii, także przyjemne uczucie odcięcia się od pośpiechu miasta. Na "szczycie" opuszczonej żwirowni 15-minutowa posiadówa z widokiem na sosny po horyzont ładuje akumulatory lepiej niż Marek Piotrowski w latach świetności ładował w zęby. 

Nie śpijcie, zwiedzajcie, do zobaczenia na szlaku!
T.








1 komentarz: