piątek, 8 maja 2015

Masyw Śnieżnika - 02.05.2015

Historia tej wycieczki zaczyna się dość prozaicznie. 1 maja, grill, okolice Wrocławia. Jedna z niewielu okazji do spotkania się większą ekipą, im człowiek starszy tym rzadziej się to zdarza. Jest z nami kilku gości, w tym jeden z drugiego końca Polski. Wspominamy ubiegłotygodniowy wypad w Góry Sowie i Rudawy Janowickie. To była iskra, następnego dnia o świcie jedziemy już w kierunku masywu Śnieżnika.







Start wyprawy- Kletno. Niezwykła okolica, najpiękniejsza jaskinia w Polsce(a może i w europie)- Jaskinia Niedźwiedzia, kopalnia uranu, piękne góry. To tylko wstęp do opisu tego miejsca. Każdy z nas przyznał że trzeba odwiedzić te miejsca chociaż raz w życiu. Jako że nasza ekipa wizytuje te strony po raz kolejny, mamy już za sobą te atrakcje. Tłok na szlakach spowodowany majowym długim weekendem nie nastraja pozytywnie do wycieczek i zwiedzania. Powyżej wejścia do jaskini ruszamy żółtym szlakiem w kierunku szczytu Śnieżnika. 




Szybko okazuje się że wiosna ominęła niektóre zakątki w tych stronach, strumienie zalewały ścieżki i często rozlewały się na szlak. Miejscami widoczny był jeszcze śnieg. Będąc dobrze przygotowanymi do wyprawy nie odczuwaliśmy z tego powodu dyskomfortu. Wygodne buty, ciepła odzież i odpowiedni ekwipunek zawsze się sprawdza na szlaku. Niestety nie wszyscy o tym pamiętali, mijaliśmy wielu piknikowych turystów w adidasach, sandałach lub nawet.. w butach na obcasie. Brak wyobraźni i znajomości podstaw wiedzy turystycznej można przypłacić zdrowiem, skręconą kostką a czasami nawet śmiercią. Po drodze mijał nas samochód GOPR-u zwożący turystkę która nie doceniła trudności tego podejścia. Oby ta lekcja zaprocentowała na przyszłość. 






Schronisko pod Śnieżnikiem było tego dnia dosłownie oblegane przez turystów. Poniżej szczytu słoneczko dawało przyjemne uczucie ciepła a wiatr nie był dokuczliwy. Właśnie ze względu na te tłumy postanowiliśmy przenieść nasz obiad nieco wyżej, na szczyt. Zmienił się krajobraz, dominowały charakterystyczne dla wyższych partii gór widoki. Na szczycie Śnieżnika (1425 m n.p.m.) tłumy były mniejsze niż przy schronisku. Nie było problemu ze znalezieniem wolnego miejsca na posiłek. Wkrótce było dla nas jasne że to za sprawą zimnego wiatru panującego na tej wysokości. Jako że nie jesteśmy miękkim dłutem zrobieni, rozsiadamy się i odpalamy dwa przenośne grille. W takich warunkach mięso smakuje wybornie, możecie mi wierzyć. 





Po obiedzie w tak niecodziennej atmosferze robimy pamiątkowe fotki i ruszamy w drogę na dół. Pogoda wygrała z resztą niedzielnych turystów i coraz mniej ich widać kierujących się szlakiem do góry. Mijamy jeszcze pewnego jegomościa w krótkich spodenkach i trampkach próbującego swoich sił w śniegu po kolana i ruszamy w stronę parkingu. Mamy tego dnia jeszcze jeden plan, kawał drogi przed nami, a czasu do zmierzchu coraz mniej. Po drodze podziwiamy piękne miasteczko nad Nysą Kłodzką- Bardo. Byliśmy tu nieraz, a na pewno przy następnej wizycie szczegółowo to opiszemy. To miejsce bez wątpienia zasługuje na osobną relację. 




Kilkanaście kilometrów dalej lądujemy w Srebrnej Górze. Kolejne miejsce które odwiedzamy dość często, miasteczko z bogatą historią, ciekawym położeniem i zabytkową twierdzą. Jednak tego dnia najbardziej interesował nas mostek nieistniejącej już (niestety) kolei Sowiogórskiej.  Tydzień wcześniej, podczas inauguracyjnego spotkania naszej ekipy pokazaliśmy naszym przyjaciołom kilka technik zjazdów linowych. Teraz przyszła kolej na kolejną odsłonę tej sztuki i ponowne oswajanie się z wysokością. Most "wiszący" nieopodal dawnej stacji Srebrna Góra Twierdza był dla niektórych z nas kolejnym wyzwaniem do pokonania lęku wysokości. Podobnie jak tydzień wcześniej, nie trzeba było nikogo namawiać do zjazdu. 19 metrów to mniej niż ostatnio, ale też robiło wrażenie. Niestety z ostatniego zjazdu musieliśmy zrezygnować za sprawą wrednej społeczniary, która musiała pomścić swoją brzydotę wykręceniem numeru 997. Niestety z tym też musimy nieraz się liczyć, nielegal w pewnych kwestiach jest elementem przygody. 







Dalej ruszamy na drugi z miejscowych wiaduktów wspomnianej trasy kolejowej, tak zwany "Wiadukt Srebrnogórski". Przepiękny przykład dawnego budownictwa, 27 metrów wysokości  i niesamowite widoki na góry Bardzkie. Tutaj przystanęliśmy na chwilę aby podsumować krótko mijający dzień, pamiątkowe foto i ruszamy w drogę powrotną. 



Kolejny szybki wypad bez większego planowania, na pewno nie ostatni. Przed nami kolejny weekend a szlaków w naszym pięknym kraju nie brakuje. Do zobaczenia na jednym z nich!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz