poniedziałek, 18 maja 2015

Podróż przez Kaukaz

Dotychczas na stronie Projektu Wypad pojawiały się głównie relacje podróżnicze z Polski. Jeżeli chodzi o miejsca poza granicami naszego kraju to z czystym sumieniem mogę polecić Kaukaz. By dostać się w to urokliwe miejsce, wystarczy przejrzeć oferty tanich linii lotniczych. Bilety zaczynają się już od około 160 zł w obie strony. Po dokonaniu rezerwacji i spakowaniu jesteśmy gotowi do poznawania Azji. 


Swoją podróż z grupą znajomych rozpocząłem od Kutaisi, małego miasta w zachodniej Gruzji. Już na wstępie mieliśmy okazję poznać lokalną gościnność. Wprost z ulicy zabrano nas do jednej z tradycyjnych restauracji, gdzie przy śpiewach gruzińskich pieśni posmakowaliśmy miejscowej kuchni. Rozmowy o przyjaźni oraz historii łączącej nasze narody trwały do późnych godziny nocnych (co ciekawe Gruzini, a także Ormianie wiedzą bardzo dużo na temat naszej historii, pomimo odległości dzielącej nasze kraje). 


Kolejnego dnia wyruszyliśmy w kierunku Tbilisi. Stolica to miejsce pełne kontrastów. Obok nowoczesnych budynków i odrestaurowanych zabytków stoją rozpadające się kamienice i niewykończone przez wiele lat bloki. Dużo lepiej całość prezentuje się w nocy – podświetlona tworzy bajkowy klimat. Wtedy też warto wjechać kolejką linową na ruiny twierdzy z VIII wieku – Narikala, z widokiem na całe miasto.

Podczas pobytu w Tbilisi dobrym pomysłem jest wynajęcie samochodu i zwiedzenie okolic, które mają naprawdę wiele do zaoferowania. Co prawda trzeba przystosować się do kaukaskiego stylu jazdy daleko odbiegającego od tego, do którego jesteśmy przyzwyczajeni w Europie (zmiana kierunku jazdy w poprzek oraz tworzenie kolejnych pasów jest czymś całkowicie normalnym), jednak dla szybko uczących się kierowców nie powinno być to problemem. My dzięki znalezieniu taniej wypożyczalni zwiedziliśmy Gori, Mcchetę z klasztorem Sweti Cchoweli (wpisanym na listę UNESCO) oraz skalne miasto Uplisciche (w czasie arabskiej niewoli w VII-IX w. będące głównym ośrodkiem politycznym) w ciągu zaledwie jednego dnia. 
W tym miejscu napiszę, żeby nie zniechęcać się trudnościami napotykanymi podczas podróży. Gruzini zawsze chętnie pomagają. Raz gdy zgubiliśmy drogę, grupka przechodniów poproszona o pomoc wsiadła do swojego auta prowadząc nas przez kilkanaście kilometrów, a następnie wykonała kilka telefonów, aby upewnić się czy na 100% zmierzamy w dobrym kierunku.


Wracając do tematu podróży, kolejnym punktem była Armenia. Trasę 300 km pokonaliśmy taksówką (Tbilisi – Erywań). Krajobraz co chwilę się zmieniał. Licznik wysokości wahał się od 2500 do 3500 metrów n. p. m. Chwilami widoki przypominały te z Alaski. Do Erywania dotarliśmy pod wieczór. Końcówkę dnia poświęciliśmy na zobaczeniu centrum – placu Republiki, kaskadę oraz budynku opery. Prawdziwy klimat tego państwa poczuliśmy jednak dopiero później. Przypadkowo spotkany taksówkarz zgodził się na jeżdżenie przez cały dzień za naprawdę niską sumę. Pierwszymi dwoma punktami były miejscowości Garni i Gehrad. Już sama trasa przez góry i górskie wioski robiła wrażenie. Zobaczyliśmy prawdziwy Kaukaz, żyjący własnym życiem oraz tempem. Przejeżdżaliśmy przez małe miasteczka i obserwowaliśmy codzienność Ormian. Po około trzydziestu kilometrach dotarliśmy do Garni, gdzie zwiedziliśmy pogańską świątynię z I w n. e. poświęconą bogu słońca Mitrze. Następnie przetransportowano nas do Gehrad – kościoła z XIII wieku wykutego w skale, wpisanego na listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. Piękne, wyjątkowo klimatyczne miejsce przypominało świątynie znane z filmów o Indiana Jons’ie. Ostatnim planowany postój miał nastąpić w Khor Virap ze względu na bliskość góry Ararat, której z powodu mgły nie udało nam się zobaczyć.


Niepocieszony tym faktem kierowca postanowił całkowicie za darmo zabrać nas do ormiańskiego Watykanu – Eczmiadzinu. Kolejny miły gest, którego doświadczyliśmy uświadczył nas w przekonaniu o gościnności mieszkańców Kaukazu. Tam poznaliśmy historię Ormian, posłuchaliśmy na temat ich wiary i kultury. Mieliśmy również okazję zobaczenia mszy w obrządku różniącym się znacząco od tego znanego w kościele rzymsko-katolickim.

Później z Armenii wyruszyliśmy prosto do Batumi. Kurort nas nie oczarował (sytuację poprawiał trochę widok na morze Czarne i wielki Kaukaz) i z tego powodu cały dzień spędziliśmy chodząc w strugach deszczu po górach w parku Mitrala. Następnie wróciliśmy do Kutaisi, gdzie przez kilka godzin czekaliśmy na samolot powrotny.

Podsumowując, Kaukaz to naprawdę wspaniałe miejsce, niezniszczone globalizacją. Ludzie żyją tutaj własnym tempem. Bez względu na zamożność są zawsze otwarci i chętni do pomocy.

Kaukaz to również miejsce piękne, urokliwe i dzikie, gdzie nie spotkamy masy turystów, a raczej pasjonatów podróżowania, gdzie w spokoju poznamy kulturę i historię prosto od mieszkańców. Tutaj też posmakujemy lokalnych specjałów w miejscowych restauracjach, nie zaś fastfood’ach. Z czystym sumieniem polecam!
Maciek.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz