Chorwacja stała się ostatnimi czasy krajem bardzo modnym wśród Polaków wybierających się na zagraniczne wakacje. Skorzystałem z tego trendu i załapałem się w ubiegłe wakacje na wolne miejsce w takim wypadzie. Znajomi chcieli poopalać się na śródziemnomorskich plażach, ja natomiast miałem ochotę sobie ponurkować. Niestety brak mi funduszy na zrobienie kursu nurkowania z butlą, ale na płetwy, maskę i fajkę uzbierać mi się udało.
Nurkowanie z fajką nie wymaga wielkich umiejętności, wystarczy pamiętać o kilku prostych zasadach. Prawdopodobnie pierwszym kłopotem z jakim zmierzy się początkujący nurek będzie parująca szybka w masce, którą trzeba wypłukać. Kiedyś ściągałem całkowicie maskę, płukałem ją i zakładałem z powrotem. Sposób mało wygodny, bo przydaje się przy nim podparcie dla stóp, poza tym po płukaniu na wewnętrznej stronie szybki zostają krople wody, które utrudniają obserwację i mogą czasem wpłynąć do oka. Podpowiem, że słona woda w oku to żadna przyjemność. Znacznie lepszym sposobem na wypłukanie maski jest odciągnięcie jej od twarzy pod wodą tak, żeby całkowicie się nią wypełniła (polecam zamykać przy tym oczy), a następnie przytrzymać ją na czole i kilkakrotnie mocno wydmuchąć powietrze nosem. W ten sposób pozbędziemy się z maski wody razem z parą, maska po takim zabiegu zaparowuje dużo wolniej lub nie zaparowuje już wcale.
Maskę należy staranie dobrać do kształtu twarzy, aby była szczelna, w innym wypadku będzie podciekać. Przed założeniem maski dobrze jest się dokładnie ogolić, nawet dwudniowy zarost może spowodować częściowe rozszczelnienie maski.
Kiedy skończą się kłopoty z maską, zaczynają się kłopoty z oddychaniem przez rurkę. Na pierwszy rzut oka wydaje się to bardzo proste, przestaje się takim wydawać po pierwszym hauście wody w płucach. Niezależnie od konstrukcji rurki i tak będzie dostawać się do niej woda. Warto o tym pamiętać i nie wciągać powietrza od razu do płuc. Ja najpierw wciągam powietrze do ust i jeśli jest z nim woda to ją wypluwam i wciągam do płuc samo powietrze. Jest to bardzo proste jednak wymaga odrobiny wprawy. Moje początki kariery nurka okupiłem gardłem zdrowo nadżartym morską wodą.
Przy nurkowaniu koniecznie trzeba pamiętać o swoich zatokach, z resztą ból rozsadzający czaszkę przy głębszym zanurzeniu sam o nich przypomni. Żeby go uniknąć i nie nadszarpnąć sobie zdrowia wystarczy palcami zatkać nos i próbować wydmuchnąć nim powietrze żeby wyrównać ciśnienie w zatokach. Dokładnie tak samo jak w górach gdy zaczyna piszczeć w uszach.
Mój ledwo kilkudniowy pobyt w Chorwacji spędziłem na wyspie Krk - górzystej, suchej i kamienistej, ściągającej turystów z całej Europy. Kamieniste plaże aż roiły się od wczasowiczów, na szczęście w wodzie było dość luźno. Turyści niechętnie zapuszczali się do wody ze względu na sporą ilość jeżowców na dnie. Łatwo na takiego stanąć, a bardzo trudno wyciągnąć potem jego kolce ze stopy. Jakoś udało mi się uniknąć tej przyjemności, zaliczyłem natomiast kilka innych, jak na przykład chodzenie boso po ostrych skałach. Jakoś do wody trzeba się w końcu dostać, a człapanie w płetwach po skałach graniczy z cudem i grozi kalectwem.
Podwodne krajobrazy wyspy Krk wydały mi się ciekawsze niż te ponad wodą. Dominowały tam fantazyjne skały których jedynie niewielkie fragmenty wystawały ponad wodę. Oglądałem podwodne groty, nawisy skalne i rozpadliny, pomiędzy którymi przemykały ławice ryb. Na dnie od czasu do czasu pojawiały się ukwiały i gąbki. Na skałach można było spotkać kolonie jadalnych omułków. Nie omieszkałem nazbierać ich trochę na przekąskę. Wystarczył palnik turystyczny i niewielka miska, by raczyć się frutti di mare bez konieczności wydawania majątku na takie danie. Życie podwodne Adriatyku nie wydało mi się nazbyt bogate, ale to chyba dla tego że przedtem nurkowałem na rafach koralowych Indonezji. Raz udało mi się dostrzec w załomie skalnym ośmiornicę. W tym kontekście życie w jakimkolwiek innym miejscu wydaje się ubogie. Nurkowania w Chorwacji zaliczam do udanych. Chwilami było trochę ciężko ze względu na temperaturę wody, zwłaszcza, że wybrałem się bez pianki, pomimo to spędziłem sporo godzin pod wodą ocierając się o ostre skały, unikając jeżowców i pływając za ławicami ryb. Amatorom rekreacyjnego nurkowania mogę te miejsca spokojnie polecić.
Mój ledwo kilkudniowy pobyt w Chorwacji spędziłem na wyspie Krk - górzystej, suchej i kamienistej, ściągającej turystów z całej Europy. Kamieniste plaże aż roiły się od wczasowiczów, na szczęście w wodzie było dość luźno. Turyści niechętnie zapuszczali się do wody ze względu na sporą ilość jeżowców na dnie. Łatwo na takiego stanąć, a bardzo trudno wyciągnąć potem jego kolce ze stopy. Jakoś udało mi się uniknąć tej przyjemności, zaliczyłem natomiast kilka innych, jak na przykład chodzenie boso po ostrych skałach. Jakoś do wody trzeba się w końcu dostać, a człapanie w płetwach po skałach graniczy z cudem i grozi kalectwem.
Podwodne krajobrazy wyspy Krk wydały mi się ciekawsze niż te ponad wodą. Dominowały tam fantazyjne skały których jedynie niewielkie fragmenty wystawały ponad wodę. Oglądałem podwodne groty, nawisy skalne i rozpadliny, pomiędzy którymi przemykały ławice ryb. Na dnie od czasu do czasu pojawiały się ukwiały i gąbki. Na skałach można było spotkać kolonie jadalnych omułków. Nie omieszkałem nazbierać ich trochę na przekąskę. Wystarczył palnik turystyczny i niewielka miska, by raczyć się frutti di mare bez konieczności wydawania majątku na takie danie. Życie podwodne Adriatyku nie wydało mi się nazbyt bogate, ale to chyba dla tego że przedtem nurkowałem na rafach koralowych Indonezji. Raz udało mi się dostrzec w załomie skalnym ośmiornicę. W tym kontekście życie w jakimkolwiek innym miejscu wydaje się ubogie. Nurkowania w Chorwacji zaliczam do udanych. Chwilami było trochę ciężko ze względu na temperaturę wody, zwłaszcza, że wybrałem się bez pianki, pomimo to spędziłem sporo godzin pod wodą ocierając się o ostre skały, unikając jeżowców i pływając za ławicami ryb. Amatorom rekreacyjnego nurkowania mogę te miejsca spokojnie polecić.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz